Kliknij


czwartek, 9 czerwca 2016

Laptop i smartfon dla starszych osób czyli dajcie szanse swoim dziadkom i rodzicom Cz 3.

Nauka obsługi komputera i korzystania z programów to czasami wyczerpujące zajęcie. Powiedzmy sobie jasno - człowiek, który stawia swoje pierwsze kroki w tej materii nie jest w stanie zapamiętać całego ciągu wykonania poszczególnych zadań. Ciężko po kilku razach zapamiętać pełne sekwencje działań w programach nawet dla kogoś kto w miarę swobodnie korzysta z komputera. Bywa i tak, że uczeń oczekuje wyjaśnienia dlaczego tak i tak ma robić a nie odwrotnie. Czasami padają banalne pytania, kompletnie niezwiązane z nauką obsługi danego programu. Ale najważniejsze zagadnienie to jak przekonać kogoś do tego, że komputer i dostęp do internetu jest człowiekowi potrzebne. 
Wbrew pozorom jest to dość proste. Człowiek (w każdym wieku) szuka informacji, wiadomości. Warto wykorzystać to i pokazać, że komputer nie jest tak straszny jak się może wydawać.
Największe wrażenie na osobach starszych robi... Skype, głównie z tego powodu, że pozwala im na rozmowę ze znajomymi i z rodziną za zupełną darmochę. Dzisiejsi dziadkowie i babcie, często po stracie małżonka pozostają sami sobie. Ot, czasami ktoś z rodziny zajrzy od czasu do czasu lub wpadnie na niedzielny obiad. 

Jeżeli dzisiaj masz 20-30 lat - wyobraź sobie, że masz np 70 lat, chodzenie sprawia ci problem, wzrok nie taki jakbyś sobie życzył, rodzina nie ma czasu dla ciebie, a wszyscy twoi znajomi, z którymi masz jeszcze kontakt mają podobne schorzenia do twoich i spotykać się z nimi ciężko. I co ci pozostaje? Książki nie poczytasz, wyjście z domu stwarza poczucie dyskomfortu, bo boisz się np. upaść, sąsiadów nie chcesz odwiedzać z różnych przyczyn, zadzwonienie do starego znajomego, którego dzieci zabrały do Niemiec odpada z powodu kosztów, a na telewizor nie możesz już patrzeć. Siedzisz w domu sam, zapomniany, przez okno widzisz jak świat pędzi do przodu i zastanawiasz się nad sensem życia. Zdajesz sobie sprawę, że masz mnóstwo czasu, który trwonisz na nicnierobieniu. Potrafisz sobie wyobrazić tę pustkę?

Póki co - masz 30 lat i życie przed sobą. Zrób jedną rzecz dla swojego dziadka lub babci i zaszczep w nim chęć odkrywania Internetu. Jeżeli nie masz czasu na to, by nauczyć obsługi - znajdź w swoim mieście firmę, która organizuje kursy dla osób starszych lub osobę prywatnie udzielającą korepetycji z informatyki. 

Dla tych, którzy podchodzą sceptycznie do tego tematu polecam obejrzeć film poniżej lub wpisać na Youtube "dziarski dziadek". Pozdrawiam wnuka. 



Historyjka 3 - Wypasiony komputer wnuka pokryty kurzem.

Zadzwoniła do mnie córka pana Wojtka. "Czy znalazłaby pani chwilę, by nauczyć mojego ojca jak korzystać z komputera? Wie pani, coś więcej niż układanie pasjansa i granie w snajpera?". Umówiłam termin, pojechałam. 
Pan Wojtek okazał się miłym starszym panem, który poruszał się na wózku inwalidzkim i całe dnie spędzał na oglądaniu telewizji. Drzwi otworzyła mi jego córka. W głębi mieszkania słychać było jak starszy pan kłóci się z telewizorem. Kobieta zrobiła odpowiednią minę na ten temat, rozłożyła bezradnie ręce po czym zaprosiła do pokoju.  Po krótkim przedstawieniu córka pana Wojtka chwyciła wiszący w przedpokoju płaszcz i z przepraszającym uśmiechem poleciała załatwiać swoje sprawy. Obiecała wrócić za godzinę.
Komputer stał obok biurka, kompletnie nieprzystosowanego do potrzeb starszego pana. Po włączeniu sprzętu, nieco leciwego okazało się, że jego parametry pozwalają na pogranie w pasjansa i porysowanie w Paint'cie. I tyle. Na domiar złego myszka miała resztki ślizgaczy, więc strzałka przeskakiwała irytująco po ekranie. Pościerane litery na klawiaturze, słowem - tragedia. Na takim sprzęcie ciężko kogoś uczyć, bo to dodatkowy stres dla ucznia, jeśli sprzęt szwankuje. Zostawiłam więc komputer w spokoju - wróci kobieta, to wyjaśnię jej w czym rzecz.
Pan Wojtek na moje pytania o hobby uparcie twierdził, że w jego wieku i w jego sytuacji (miał na myśli inwalidztwo) człowiek już nie może mieć żadnego hobby. W przeszłości interesował się lotnictwem, trochę latał rekreacyjnie. Dużo podróżował, robił zdjęcia z każdego odwiedzonego miejsca. Od kiedy jest przykuty do wózka jedyne co mu pozostało to telewizja. W owego pasjansa gra bardzo rzadko, jak córka mu włączy komputer, ponieważ on sam nie może sięgnąć guzika, który uruchamia komputer. Słowem - niewesoło. Nie wiem czy córka pana Wojtka będzie chciała wyłożyć nieco kasy na sprzęt dla ojca. Ale nic, czekam. Powinna wrócić niedługo.
Córka pana Wojtka wróciła nieco wcześniej, zdziwiona zerknęła na włączony komputer, którego nikt nie obsługuje. Wyjaśniłam, że tak leciwy komputer to faktycznie prądożerna konsola do grania w pasjansa, poza tym biurko nie jest dopasowane do potrzeb pana Wojtka. Córka podejrzliwie na mnie patrząc słuchała moich wyjaśnień. Chyba w tamtym momencie musiała myśleć, że jestem przedstawicielem jakiejś firmy oferującej ludziom niepotrzebny nikomu drogi sprzęt i szukam naiwnych, którym taki sprzęt wcisnę. Marszcząc czoło główkowała przez chwilę. A potem zadzwoniła do męża. "Ten laptop, co leży w pokoju Karola, to ktoś go używa? No, to wsiadaj w samochód i przywieź go". Po kwadransie w drzwiach stanął mąż pani Justyny z wypasionym laptopem pod pachą.  I tak się zaczęło.
Po tygodniu pan Wojtek oprócz wypasionego laptopa mógł się pochwalić specjalnym stolikiem z regulowaną wysokością, myszką bezprzewodową (aby nie musiał się męczyć z touchpadem) oraz internetem z kablówki.
Przełamanie strachu przed nowym trwało niedługo. Pan Wojtek po zainstalowaniu Skype pierwszą rozmowę przeprowadził z wnukiem Karolem, który od kilku lat mieszka w Anglii. "Naprawdę to nic nie kosztuje taka rozmowa?" - upewniał się kilkukrotnie po tym, jak skończył rozmawiać. Był pod ogromnym wrażeniem, zwłaszcza kiedy wnuk włączył kamerę i obszedł ze swoim laptopem całe mieszkanie, pokazując dziadkowi jak się urządził i jaki ma widok z okna.
Pomogłam panu Wojtkowi odszukać jego znajomych, z którymi stracił jakiś czas temu kontakt. 
Potem pokazałam jak się korzysta z Youtube. Filmy z imprez typu air-show wywołały na twarzy pana Wojtka uśmiech po same uszy. Wszelkie nagrania ze sportów ekstremalnych, skoki spadochronowe itp rozjaśniły mu twarz.
Starszy człowiek rozpłakał się ze wzruszenia, kiedy zamontowałam mu na komputerze program Google Earth. Początkowo nie wiedział oczywiście jak się to obsługuje i prosił, bym pokazała mu Watykan, później Warszawę, w której nie był od 20 lat. "Teraz mogę oglądać cały świat! To niesamowite!" - wykrzykiwał zaaferowany.
Po pół roku od naszego pierwszego spotkania pan Wojtek potrafi wyszukiwać w Internecie wszystko to, co go interesuje. Ma lepszy kontakt z rodziną, głownie z wnukiem. Jego lista znajomych na Skype zdaje się nie mieć końca - ludzie z Anglii, Australii, Stanów Zjednoczonych, mnóstwo osób z Polski, dawnych znajomych, rozsianych po całym globie. Poznał też sporo nowych osób (starszy pan mówi po angielsku i po niemiecku), z którymi wymienia się swoimi przemyśleniami. Nie czuje się już samotny i nie prowadzi kłótni z telewizorem.
Korzysta z map google - zwłaszcza w trybie widoku ulic - jak mówi "Czuję się wtedy tak jakbym spacerował ulicami miast". Z ciekawością ogląda miejsca, w których kiedyś był, ale z równie wielkim entuzjazmem "spaceruje" po miejscach, które chciałby odwiedzić a z przyczyn obiektywnych nie może. 
Nowe zainteresowania pana Wojtka to astronomia, widok z kamer ISS i.. kanał Maxa Kolonko. Wirtualnie zwiedza muzea sztuki i potrafi godzinami patrzeć na obraz przesyłany z kamer online. Namiętnie ogląda filmy na Youtube, ostatnio kanały "Przez świat na fazie" oraz "Autostopem na Kołymę". "Mam ogromny szacunek i podziw dla młodych ludzi, którzy podróżują po świecie". O czymś takim jak telewizor kompletnie zapomniał.
Ostatnio odwiedziłam pana Wojtka, bo trzeba było zrobić aktualizację oprogramowania. Drzwi otworzyła mi p. Justyna, która już dawno przestała marszczyć czoło na mój widok. "Ojciec siedzi na balkonie, proszę, śmiało" - wskazała mi kierunek. Rzeczywiście. Pan Wojtek siedział na swoim wózku na balkonie, do poręczy balkonu przymocowana pomysłowo deska na hakach, która świetnie sprawdziła się jako stolik balkonowy. (Jak mi wyjaśnił pan Wojtek te rozwiązanie znalazł na kanale "5 sposobów na..." i poprosił zięcia, by mu taki stolik skonstruował). Na desce otwarty laptop i pan Wojtek żywo gestykulujący podczas rozmowy na Skype z kolegą z lat szkolnych. Kątem oka dostrzegł moje wejście. "Słuchaj Wiesiu, za niedługo się odezwę do ciebie, bo przyszła ta pani, o której ci mówiłem. Dzięki niej mam w tym życiu jeszcze sporo do zrobienia" - wyjaśnił rozmówcy i po zakończonej rozmowie zwrócił się do mnie z uśmiechem "Ja wcale nie żartuję, pani mi dała drugie życie".
Dla takich chwil warto żyć. Szczęście na twarzy starszego pana jest najlepszym dowodem na to, że to co robię ma sens. 
Aktualizacje się robiły, pani Justyna przyniosła herbatę i ciasto, pogadaliśmy trochę o życiu. Kiedy zbierałam się do wyjścia, w przedpokoju, tuż pod samymi drzwiami pani Justyna półgłosem, tak aby jej ojciec nie usłyszał, powiedziała "Nawet pani nie wyobraża sobie, jak ojciec się zmienił. Z apatycznego, zgryźliwego tertyka stał się człowiekiem, jakiego znałam z czasów, kiedy nie był przykuty do wózka". 
Chyba na zawsze zapamiętam widok balkonu, pełnego pelargonii i dzikiego wina, deski zawieszonej na poręczy i pana Wojtka, pochłoniętego rozmową z przyjacielem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz