Kliknij


wtorek, 10 lutego 2015

Sprzedam pieska, kupię pieska, oddam pieska... kotka, słonia, zebrę...

Dzisiaj o pieskach, kotkach, słoniach... ok, o słoniach nie.
 
W telewizorni w programie "Uwaga" puścili wstrząsający reportaż o nielegalnej hodowli psów, której właścicielem miała być pewna pani weterynarz. 110 psów trzymane w klatkach, w których zazwyczaj hoduje się lisy, norki. Psy karmione pleśniejącym mięsem, wypróżniające się pod siebie, zamarznięta, zzieleniała woda w metalowych kubeczkach. Pieski małych ras, głównie w TYPIE yorka, shitzu, chihuahua, pekińczyki. Zabłocone, wyeksploatowane suki. Słowem fabryka szczeniaczków.
Zastanawia mnie jedno - w Polsce nielegalna jest sprzedaż nierasowych zwierząt. Taka ustawa o zakazie rozmnażania nierasowych piesków, kotków miała zapobiec rozmnażaniu psów czy kotków i nabijania kasy przez pseudo hodowców. Oczywiście - ograniczenie rozmnażania zwierząt miało ukrócić proceder "produkowania" piesków, kotków niewiadomego pochodzenia o niewiadomej puli genów itp, w tym produkowanie krzyżówek tzw groźnych ras, które w rękach idioty stają się niebezpieczne. 
Gdy usłyszałam o tym zakazie kilka lat temu byłam mocno zbulwersowana. Głównie z uwagi na pewną monopolizację sprzedaży zwierząt przez hodowców zarejestrowanych w różnych związkach, które dbać mają o to, by nowe czworonogi były wolne od różnych chorób, skrzywień. Bulwersowało mnie to głównie z powodu cen. Piesek czy kotek, które nie są przeznaczone do dalszego rozmnażania (tzw. PET - zabawka?) cenowo nie odbiegały daleko od zwierząt, które mogły być rodzicami kolejnych maluszków. Zresztą, nie byłam jedyną osobą, którą ta ustawa wkurzyła. W końcu nie każdy chce mieć rasowego psa, z którym ma się wozić po wystawach, zdobywać kolejne medale. Nie każdego na to stać i nie każdy widzi to jako hobby. Natomiast wiele osób po prostu chce mieć przyjaciela, który będzie towarzyszem na dobre i na złe przez kolejne kilkanaście lat. 
Oczywiście, zakup zwierzaka to kropla w morzy wydatków. Przez całe życie czworonożnego członka rodziny wydamy zdecydowanie więcej na jedzenie, weterynarza, zabawki, i resztę (potrzebną zwierzakowi lub nam), o której w chwili zakupu pieska lub kotka jakby nie pamiętamy. Hodowcy - zapaleńcy przedstawiają niebotyczne koszty związane z nowym stworzeniem. Zapewniają, że tak duża cena kociaka czy szczeniaka wiąże się z wysokimi nakładami finansowymi wyłożonymi na czas ciąży oraz na opiekę weterynaryjną i wysokiej jakości karmą.
Jestem gotowa uznać, że tego typu koszty są rzeczywiście wysokie, nie mniej młode PET-y mają zdecydowanie wyśrubowane ceny, co stało się precedensem do produkcji na skalę masową rzekomych rasowych PETów, które w rzeczywistości nie odbiegają niczym od tych zwierząt, które można było nabyć kilka lat temu od np. sąsiada. Kotek na kolanka czy piesek na kolanka powinny zdecydowanie mniej kosztować . 
Natomiast drożej powinny być sprzedawane te osobniki, które mogą być przeznaczone do dalszej hodowli. Skoro ktoś decyduje się zostać HODOWCĄ, to poniekąd traktuje zakup takiego pieska lub kotka jako swojego rodzaju kapitał (i niekoniecznie mowa o pieniądzach a o właściwościach zwierzęcia), który ma zapewnić kolejne medale oraz nagrody i przyczynić się do poprawienia swojej rasy (tak zresztą twierdzą hodowcy). Wiem też, że w przypadku zwierząt kwalifikujących się do dalszej hodowli jest możliwość zakupu zwierzaka na zasadach hodowlanych ( otrzymanie zwierzęcia za darmo w chwili, kiedy jest ono młode przy zobowiązaniu się - pisemnym - że zwierzę to będzie prowadzone tak, aby po osiągnięciu dojrzałości miało wszelkie atuty do bycia ojcem lub matką a pierwszemu hodowcy zwraca się młode z pierwszego miotu). Wzięcie PETa na tch samym zasadach jest oczywiście niemożliwe, nabywca zwierzęcia dostaje rasowy "odrzut", który moim skromnym zdaniem powinien być o wiele wiele tańszy.
Puszczony w TVNie felieton dotyczył hodowli osoby zarejestrowanej w PZK i sprzedającej pieski w TYPIE rasy co nie jest dokładnie tym samym co sprzedaż psów rasowych! Słowem pod przykrywką hodowcy produkowano byle jakiej jakości psy i sprzedawano je jako rasowe PETy za bajońskie kwoty!
Wystarczy mieć zarejestrowaną hodowlę zwierząt rasowych i być członkiem klubu zrzeszającego hodowców rasowych psów czy kotów. Wiadomo, że od kilkunastu lat wszystkie zwierzęta po rodowodowych rodzicach otrzymują rodowów, ale nie każde z nich spełnia warunki do dalszego rozmnażania - uzyskują więc status rasowego PETa. Zazwyczaj nabywca takiego zwierzęcia jest poinformowany o wadach osobnika oraz o zakazie rozmnażania go z uwagi na choroby, nieprawidłowości itp. Gorzej, jeśli takie zwierzęta zarejestrowany hodowca zawozi w miejsce z dala od urzędniczych oczu i rozmnaża je sprzedając za pośrednictwem internetowych serwisów ogłoszeniowych jako PETy. Nabywca jedzie do hodowcy po wyczekanego pieska kotka, ma świadomość jego wad i płaci. Nie trafi do jego świadomości fakt, że piesek jest efektem działania nielegalnej hodowli - przecież sprzedawca jest członkiem jakiegoś związku hodowców, mieszka w dobrych warunkach, widzi kilka szczęśliwych zwierząt (to akurat te zarejestrowane w związku), które mają być potwierdzeniem, że szczenię czy kociak jest po zdrowych rodzicach i nie jest z fabryki, którą przedstawił program "Uwaga".
PKZ oznajmił, że o tym 10-letnim procederze nie miał zielonego pojęcia. No pewnie, że nie słyszał - nabywcy PETów raczej nie chcą się wysilać by wyrobić psu rodowód - w końcu ten papierek nie będzie przepustką do wystaw i medali. Nabywca młodego zwierzęcia chciał mieć w domu przyjaciela, sprawy formalne są dla niego marginalne, nie interesuje go ani papier psa ani książeczka szczepień (w tym felietonie akurat właścicielką pseudohodowli była pani weterynarz, która szczepienia może i robiła).

110 psów z "fabryki szczeniaków" zostało zabranych do schroniska, natomiast właścicielowi POZOSTAWIONO te psy, które były zgłoszone w PKZ!
Czy to tylko ja widzę w tym pewien sposób na zmonopolizowany handelek pseudorasowymi psami, na których zarabia się miliony?
Osobiście nie pochwalam kupowania zwierząt od hodowców reklamujących się w portalach związanych ze sprzedażą pralki, telefonu, psa, kotka, śrubokręta.
Wyeksploatowane suki są również w cenie. Na serwisach ogłoszeniowych są sprzedawane jako pełnowartościowe psy, których właściciel chce się pozbyć z powodu wyjazdu, choroby, alergii, śmierci matki, do której zwierzę należało.
 
Chcesz kupić pieska kotka? 
Pojedź do hodowcy, sprawdź warunki, w jakich są trzymane zwierzęta. I nie zatrzymuj się w tym miejscu, bo wcale nie jest powiedziane, że widzisz dokładnie to, co powinieneś. Jeśli to pseudohodowla, to na pewno nie obejrzysz takich obrazków, jakie były zawarte w reportażu.
Porozmawiaj z tymi, którzy kupili zwierzęta z poprzedniego miotu.
Rozmawiaj z hodowcą - ten, który rzeczywiście kocha zwierzęta i rozmnaża je bez chęci dorobienia się na sprzedaży młodych osobników nigdy nie zlekceważy pytań odnośnie obchodzenia się z psem, kotem.
Nie kupuj "okazyjnie" - unikaj zakupu zwierzęcia przynoszonego na giełdę samochodową, targowisko. Nikt, kto ma rasowe psy nie sprzedaje młodych w tego typu miejscach.
Sprawdź, czy hodowca ma rodowodowe zwierzęta i sprawdź w biurze związku, czy miot danej suki czy kotki został do nich zgłoszony - oszczędzi ci to potem wydatków związanych z leczeniem nowego przyjaciela.
Zanim kupisz pieska lub kotka - przemyśl to dokładnie pod każdym kątem. A jeśli masz gdzieś jego geny, wiek i rodowód - weź zwierzę ze schroniska.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz