Polski film "Ida" zdobył Oskara.
Oskary 2015 a film z 2013 r.
Oskar w kategorii "nieanglojęzyczny".
A mną trzepie. Znowu doceniono film o tematyce żydowskiej.
Czyżby polscy reżyserzy nie mogli strząsnąć z siebie tego piętna, jakie nam urosło po II wojnie światowej i do końca świata będą kręcić łzawe dramaty o historii Żydów?
Czy może w szanownym jury siedzą osoby, którym tematyka żydowska leży na sercu? W końcu była już "Lista Schindlera"( Oskar dla Janusza Kamińskiego za zdjęcia do filmu oraz Allan Starski i Ewa Braun za scenografię i dekorację wnętrz), później "Pianista" Polańskiego (prawdziwe nazwisko Raymond Thierry Liebling, kuzyn Romy Ligockiej,(Roma Liebling - pani, która znalazła osobisty akcent w filmie "Lista Schindlera" jako dziewczynka w czerwonym płaszczyku). Nominowany do Oskarów był również "W ciemności", "Gorzkie żniwa", "Europa, Europa" - wszystkie trzy filmy Agnieszki Holland (również pochodzenia żydowskiego) dotykają tematów Żydów.
Serio, absolutnie nie mam nic do Żydów - zwłaszcza do tych, którzy mieszkali w Polsce i zniknęli. Nie mam nic przeciw Żydom, którzy do dzisiaj mieszkają w Polsce, bo udało się im przeżyć. Nie mam nawet nic przeciw temu, by artyści jak Polański czy Holland nadal kręcili filmy o problemach żydowskich.
Czytałam książkę wspomnianej wyżej Ligockiej, która jest jakby rozprawieniem się ze wstydem byciem Żydówką. To, co przyniosła dla Żydów wojna pozostawiło na każdym z nich ogromne piętno i jest dla mnie absolutnie zrozumiałe, że ci, którzy tę wojnę przeżyli chcą zostawić pewne świadectwo o sobie, swoich bliskich, ku przestrodze narodów, by nie byli obojętni w razie następnego razu. Mają do tego absolutne prawo.
Nie potrafię po prostu zrozumieć, dlaczego dostrzega się (zwłaszcza wśród polskich reżyserów) tylko te produkcje, które dotyczą tematów Żydów.
Świat poszedł do przodu a my nadal kultywujemy ten temat. Nieustannie męczymy tę wojnę, historie wojenne, które nas paraliżują, obezwładniają, nawołują do bicia się w piersi, zresztą niepotrzebnie.
To dzięki filmom o Żydach w Polsce pojawia się zwichnięte pojęcie na temat strat w populacji.
W pewnym filmie (pominę reżysera oraz tytuł) padają takie stwierdzenia:
,,obozy koncentracyjny dla Żydów", oraz "w obozach w Polsce zginęło około 12 milionów ludzi".
Dwa stwierdzenia, oczywiście oba prawdziwe, ale powiedziane jedno po drugim rodzą fałszywe pojęcia. Wynika z nich że: a. obozy były w Polsce, zatem to Polacy zabijali Żydów; b. Żydów było 12 milionów.
Nic dziwnego, że potem osoby pokroju Obamy zaczynają gadać głupoty.
Serdecznie dosyć mam filmów o Żydach i ich tragedii. Z chęcią obejrzałabym podobne filmy o tragedii Romów, Polaków, Francuzów, Czechów, Słowaków... Ku*wa mać, nie jesteście jedyni, którym się oberwało.
A tu kolejny film.... Ida. naprawdę taki super, że aż wart Oskara?
Zacytuję za serwisem natemat.pl
Według Heleny Datner z Żydowskiego Instytutu Historycznego "Ida" to film
bardzo przeciętny, w którym postaci charakterologicznie przypominają
marionetki z kukiełkowych spektakli – są przedstawiane bardzo
schematycznie, a główna bohaterka nie ma żadnego życia wewnętrznego. –
Produkcja Pawlikowskiego od strony przekazu jest po prostu kiepska -
sylwetki obydwu bohaterek są ukształtowane na zasadzie stereotypów:
żydowskiej, komunistycznej k*rwy, której "przydarzył się" Holocaust i
dziewicy, "zmywającej" swoje niekatolickie pochodzenie w klasztorze –
mówi nam Datner.
– To przedstawienie bohaterek według prostej zasady - co Polacy chcieliby myśleć o Żydówce, budującej powojenny socjalizm: k*rwa, alkoholiczka, która od dwudziestu lat nie miała kontaktu ze swoją własną siostrzenicą. Pierwowzorem "krwawej Wandy" z Idy była przecież znienawidzona przez polską opinię publiczną prokurator Helena Wolińska, komunistka z przekonania i Żydówka z pochodzenia, oskarżona po 1989 roku za "zbrodnie komunistyczne"! – tłumaczy.
Datner dodaje, że przekaz filmu jest po prostu szkodliwy: doskonale pasuje do obiegowych wyobrażeń na temat Żydów, ale to filmowe "science fiction" – krytyka może zachwycać się tym filmem, bo przecież pojawia się postać "złego Polaka", który odkrywa "brutalną prawdę" – nie zmienia to faktu, że całość polega na refleksji o tzw. sensie życia, a jego polityczna podstawa jest tylko dekoracją z papier mâché. Podobne zdanie na ten temat ma również Agnieszka Graff, według której "Ida" to "powtórka z najgorszych antysemickich klisz oraz nieudolna próba chrystianizowania Zagłady".
– To przedstawienie bohaterek według prostej zasady - co Polacy chcieliby myśleć o Żydówce, budującej powojenny socjalizm: k*rwa, alkoholiczka, która od dwudziestu lat nie miała kontaktu ze swoją własną siostrzenicą. Pierwowzorem "krwawej Wandy" z Idy była przecież znienawidzona przez polską opinię publiczną prokurator Helena Wolińska, komunistka z przekonania i Żydówka z pochodzenia, oskarżona po 1989 roku za "zbrodnie komunistyczne"! – tłumaczy.
Datner dodaje, że przekaz filmu jest po prostu szkodliwy: doskonale pasuje do obiegowych wyobrażeń na temat Żydów, ale to filmowe "science fiction" – krytyka może zachwycać się tym filmem, bo przecież pojawia się postać "złego Polaka", który odkrywa "brutalną prawdę" – nie zmienia to faktu, że całość polega na refleksji o tzw. sensie życia, a jego polityczna podstawa jest tylko dekoracją z papier mâché. Podobne zdanie na ten temat ma również Agnieszka Graff, według której "Ida" to "powtórka z najgorszych antysemickich klisz oraz nieudolna próba chrystianizowania Zagłady".
Nie jesteśmy złymi Polakami - po prostu mamy już dość tej afirmacji tragedii Żydów w Polce. Robienie takich filmów nadal uderza w nas. Nic dziwnego, że się daje Oskara. Dobrze mieć kozła ofiarnego w postaci Polaków. Można wtedy spać spokojnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz