Kliknij


niedziela, 25 stycznia 2015

Wybór Crossa i Grey - chłam jako bestseller na półkach w księgarniach.

Czwarty tom Crossa pojawił się w sprzedaży na półkach w księgarniach. Znowu jako  kontynuacja bestselleru ostatnich lat. Żal tyłek ściska, opada szczęka, ręce i odklejają się wszystkie tatuaże.
Bestseller - być może, ale na rynku amerykańskim, gdzie czytanie książek jest niszowym hobby - zwłaszcza wśród małolatów wychowanych na komórkach i tabletach i gdzie prym wiodą najnowsze zabawki z Apple. Książka wśród młodzieży niestety nie cieszy się zainteresowaniem, zwłaszcza jeśli dotyczy sensownych treści.
50 twarzy Greya to produkt naprawdę niskiej jakości. Do powstania trylogii o niezwykle bogatym 27 latku, który buduje swoje imperium i przy okazji uwodzi studentkę posłużyła pierwsza wersja w postaci bloga. Fabuła całej trylogii nijaka, napisana prostym językiem, pełnym wulgarności i przerysowania - zarówno głównych bohaterów jak i sytuacji. Ot, taka nowoczesna wersja bajki o Kopciuszku, który odkrywa... - tu chwila zastanowienia, bo naprawdę nie wiem co. Z pewnością nie BDSM, pod które autorka próbuje podciągnąć opisane praktyki seksualne. Do BDSM temu bardzo daleko. Dodatkowo wszelkie opisy są napisane bez wyczucia smaku, bardzo anatomiczne i niestety powtarzają się w niemal każdym rozdziale. Zero finezji. Konsekwentnie używane niemal medyczne nazewnictwo i próby nadania temu podniosłości świadczą tylko o grafomaństwie autorki, brakiem obeznania z tematem BDSM. Odnosi się wrażenie, jakby autorka bała się zapuszczać daleko wodze fantazji w jak widać obcym jej temacie i drepcze po mieliźnie opowiadając wciąż tę samą sytuację niewiele zmieniając szczegóły. Po kilkudziesięciu stronach odnosi się wrażenie, że słucha się w kółko porysowanej płyty winylowej a fakt jej porysowania daje autorce prawo do ciągnięcia tego "utworu" w nieskończoność. Niewielka i jakby poboczna wstawka kryminalno-sensacyjna wpleciona w trylogię może miałaby siłę przebicia gdyby nie fakt, że znowu autorka nie jest rozeznana z tematem. Wszystkie te moim zdaniem spore niedociągnięcia przykrywa skrzętnie podkreślanie co i rusz bogactwa i apetycznego wyglądu głównego bohatera, z pietyzmem opisywanie modelu telefonu komórkowego, laptopów, marki okularów, butów, pasków, bielizny i samochodów czasem wręcz z cenami. Próby nakreślenia psychologicznych aspektów dotyczących bohaterów wypadają bledziutko bo - znowu - temat nieznany autorce. Rozumiem, że książka może podobać się 17-latkom, dla których słowo "penis" i "cipka" są już powodem do osiągnięcia ekstazy i rozpływania się nad  nieudolnie opisanymi zachowaniami seksualnymi bohaterów. Dodatkowo autorka nie ma bladego pojęcia o psychologii - twierdzenie, jakoby dziewica podczas pierwszego stosunku miała orgazm można włożyć zdecydowanie pomiędzy fikcję tak samo jak idealne robienie pierwszej laski. Autorka nie ma skrupułów i karmi takimi pierdołami czytelniczki - prawdopodobnie od samego początku książka jest skierowana do odbiorcy w wieku 16 - 17 lat i dla osób na serio biorących niektóre elementy opisane w książce mogą stanowić powód do frustracji i stworzenia niskiej samooceny błędnie zakładając, że skoro podczas pierwszych doświadczeń nie ma orgazmu to jest to powód do paniki - można się tylko domyślać ile zarobią psycholodzy, do których rzesza naiwnych czytelniczek popędzi, by leczyć swoje ułomności w tym zakresie. Dla osób, które nie lubią zadowalać się chłamem i brzydotą oraz wulgarnością języka zdecydowanie książka polecana jako dobry papier na rozpałkę w kominku. Znam kilkanaście blogów, gdzie poziom opisów w tematyce "około BDSM" ma o wiele wyższy poziom i śmiało mogłyby konkurować z tym "arcydziełem".
Kolejny "bestseller" wprost zza wielkiej kałuży to bliźniaczo podobna bajka w 4 już tomach o Gideonie Crossie. W tym wypadku autorka postawiła na rozprawienie się z bohaterami pod względem rozłożenia na czynniki pierwsze ich problemów psychologicznych wynikających z doświadczeń w czasach dzieciństwa, kiedy stali się ofiarami przemocy seksualnej.
I znów - nieudolność czy nieznajomość tematu postawił autorkę pod przymusem spłycenia tematu do niezbędnego minimum, tylko po to, by ich perypetie łóżkowe i około łóżkowe miały jakieś wytłumaczenie. Język Crossa również pozostawia dużo do życzenia.
 
Jestem w stanie zrozumieć, że w Stanach Zjednoczonych, gdzie populacja wynosi przeszło 320 milionów a poziom czytelnictwa wśród młodych ludzi jest ułamkowy książki tego rodzaju odnajdują swoich odbiorców wśród uczniów szkół średnich. Nie jestem w stanie zrozumieć (z pominięciem faktu zarobku), że w Polsce ktoś miał chęć tłumaczyć tego rodzaju badziewie na język polski, a księgarnie sprzedają tego w tysiącach - tylko dlatego, iż jako "bestseller" widnieje na półkach sklepowych.
Pozostaje tylko mieć nadzieję, że wydawnictwa w Polsce coraz rzadziej będą sięgały po miernych zagranicznych autorów i zaczną promować dobrą prozę rodzimych pisarzy. Skończyły się czasy nudnych powieści, kiedy prym wiodła żałosna twórczość Chmielewskiej i półki księgarni były pełne podobnych gniotów literackich. Odnoszę wrażenie, że dla polskiego czytelnika w dalszym ciągu polscy pisarze to nieśmiertelni Sienkiewicz, Nałkowska, Mickiewicz, Miłosz.
Tymczasem ( i to napawa dumą i nadzieją) pojawili się na scenie literatury polskiej nowi pisarze, potrafiący pisać z sensem, których powieści podparte są wiedzą i szczegółowym rozeznaniem w temacie. Nie piszą miałkich tekstów, za którymi nic nie stoi i nie hołdują stereotypom panującym w literaturze amerykańskiej czy brytyjskiej. O dobrej literaturze pisałam w ostatnim wpisie POLECAM.
Dobrze wydane pieniądze na książki pisane dobrym, poprawnym językiem, z rozmachem i jednocześnie smakiem to dobrze zainwestowane pieniądze oraz motywacją dla autorów, by pisać dalej.
Mam nadzieję, że wkrótce na półkach "literatura polska" również pojawią się bestsellery. I nawet mam już kilka typów :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz