Od jakiegoś czasu odnoszę wrażenie, że do internetu dostali się ludzie intelektualni sprawni inaczej i na dodatek w ilości, która powoduje, że zaczynają mieć znaczącą przewagę. Kompletnie nie mam pojęcia, kto im daje łącze internetowe i na jakich zasadach. Powinny być jakieś testy lub egzaminy dla chcących korzystać z internetu.
Pomijając ilość informacji dostępnych na internecie kręci się w oku łezka, kiedy do internetu mieli dostęp nieliczni, nie każdego stać było na PC-ta, nie mówiąc o stałym łączu do sieci. Uprzywilejowani byli informatycy, studenci (i to też nie każdego kierunku), graficy, specjaliści.
Zamiast FB i nk były fora, na których panował porządek, administratorzy dbali o zachowanie pewnego poziomu kultury i szacunku dla pozostałych użytkowników. Nie było trollowania, pseudo specjalistów, idiotycznych stronek, sprzedaży MLM i innych pierdół, którego w dzisiejszych czasach jest zwyczajnie za dużo.
Wcześniej każdy, kto korzystał z internetu miał w obowiązku respektować netykietę - dzisiaj - mało kto w ogóle wie co to netykieta.
Każdy kto logował się do sieci albo był osobą, która coś wiedziała, albo był osobą, która wiedziała gdzie szukać - zwłaszcza, że znalezienie czegoś konkretnego trwało szybciej - nie było tyle spamu, tylu reklam i chłamu. Człowiek znajdował, wykorzystywał tę wiedzę i przekuwał ją w swoje doświadczenie - ogólnie było "na plus".
Aż nagle internet stał się dostępny dla każdego, kto jako tako potrafi złożyć podpis pod umową z dostawcą stałego łącza.
Teraz mamy Fakebooki z cholernie ważnymi informacjami typu "właśnie sram", Twiterki, gdzie zdjęcie owej dupy można zamieścić zaraz po wyjściu ze sracza, Instagramy, gdzie można zamieścić co się żarło na obiad oraz względnie jako dodatkowe zdjęcie porównawcze - jak wygląda kupa po zjedzeniu żarcia.
Tak mniej więcej funkcjonują serwisy społecznościowe i większość zamieszczanych w nich postów są mniej więcej tej samej wartości i przekazu.
Żeby nie było tak smętnie to jeszcze są:
1. klowny z gimbazy - dzieci wiatru i kurzu, czyli tumany, które mają dysortografię, dysleksję i dysmózgowie, bo ich wypowiedzi nie dość, że zawierają masę błędów to wyglądają mniej więcej tak: Yo ZiOm, tO jEsT tA kUpa, o kToorEj pIsAlEm nA fEjSie".
2. Kretynki, dla których dostanie się na studia jest celem samym w sobie, umieć nie musi, ale kilka lat lansu na uczelni to dobry start w dorosłe życie, robiące słitfocie ze swoimi aktualnymi facetami, którzy powinni mieć hajsu jak lodu, bo z byle biedakiem nie ma co się pokazywać na mieście.
3. Baboki - zazwyczaj kobiety, które mają problem z kilkoma klawiszami w klawiaturze, gubią się przy drukowaniu i nie potrafią korzystać z wyszukiwarek, nie rozumiejąc praw, które dotyczą wszelkich spraw związanych z korzystaniem z internetu, dyszą zawiścią i niechęcią do każdego, kto śmie podważać ich zdanie i nie daj Boże, jeśli się im udowodni, że zachowuje się jak dziecko we mgle.
4. Osoby, które poza włączeniem komputera i zalogowaniem się do internetu nie potrafią niczego konstruktywnego ani z niego wyjąć ani tym bardziej włożyć, i na dodatek uważają, że wolno im wszystko bo w końcu za internet płacą.
Nie wiem, jak nisko trzeba się położyć próbując dorównać do ich poziomu nisko strzyżonego trawnika. Ale wiem że nie warto.
I drobne info z miesięcznym poślizgiem - kto jeszcze nie wie, to niech sobie sprawdzi. - Dostawcy kanałów telewizyjnych od 1-ego stycznia 2015 w ramach ochrony praw autorskich ograniczyli możliwość nagrywania programów telewizyjnych. Oczywiście można sobie nagrać to, co chcemy obejrzeć pod warunkiem wykupienia dodatkowej usługi, gdzie dostawca telewizji kablowej lub cyfrowej udostępni nam dysk do zapisu danego programu. Ciekawe, co w tym chorym kraju jeszcze wymyślą. Na razie ustawowo - jak kogoś interesuje kolejny odcinek "M jak Miłość" lub "Przygody Heńka Onanisty" musi siedzieć dupą w domu przed telewizorem i oglądać. Bo nagrać już sobie nie może.
Może nie wkurzałoby to tak bardzo, gdyby nie to, że dobry film, który rozpoczyna się o 20.00 zamiast trwać 1,30 h trwa do północy, bo co 15 minut leci 20 minutowy blok reklamowy. Kto dotrwa do północy ten obejrzy. Albo zapłaci co miesiąc dodatkowo za dostęp do dysku, na którym sobie te 3.5 h nagra :)