Kliknij


poniedziałek, 30 marca 2015

Public Relation - wskazówki dla wychylających się z szeregu

Nasz  naród przez 123 lata żył w kraju, którego na mapach Europy nie było. Trzy rozbiory Polski wytresowały w nas kilka "prawd", które ciężko jest wyeliminować wśród ludzi. "Prawdy" te przekazywane z ojca na syna, z matki na córkę wykreowały nasz polski obyczaj, który w tylko nieco zmienionej formie funkcjonuje do dzisiaj.

Pierwsza Prawda - dobry Polak to ten co ukradnie.
Będąc pod zaborcami dobrym Polakiem był ten co ukradł. Komu? Niemcowi, Austriakowi albo Ruskiemu. Okradał ich w odwecie za bogacenie się zaborców naszym kosztem. Po II WŚ dobry Polak był tym, który umiał "załatwić" to, co do załatwienia normalną drogą było niemożliwe. Lista rzeczy "do załatwienia" zaczynała się od węgla i jedzenia a kończyła na papierach i dokumentach, które mogły umożliwić życie na godziwym poziomie lub ocalić od śmierci. Kogo okradał dobry Polak w czasach komunizmu? Oczywiście komunistów, zakład pracy (w której władzę sprawowali komuniści), Dobry Polak "załatwiał" na budowę domu cegły, które dziwnym trafem znikały z innego placu budowy.
Kto dzisiaj jest dobrym Polakiem? Dobrym Polakiem jest ten, kto o nic nie prosi tych, co już mają i którzy nakradli się za komuny. Dobry Polak pakuje walizy i wyjeżdża do Anglii, Niemiec, Skandynawii i nie biadoli jaka Polska jest biedna. Dobry Polak to ten, który wróci z zagranicy, w której przepracował 5-10 lat i umie zapieprzać w robocie.
Nikt nie uważa, że dobrym Polak będzie wtedy, kiedy da mu się szanse zarobić na godziwe życie we własnej ojczyźnie i nie będzie mu się przeszkadzać w tworzeniu nowych miejsc pracy - nawet jeśli będą to tylko wszyscy Krewni I Znajomi Królika. Nikt nie mówi, że będzie dobrym Polakiem ten, który powinien dbać o swoją ojczyznę i dokładać swoich sił, by Polska była silnym państwem. Niestety, nikt nie traktuje Polaka jako partnera w tworzeniu biznesu, Polaka, który przecież będzie płacił państwu wysokie podatki skoro firma będzie zarabiać. Wciąż sprzedaje się obcym polskie grunty, firmy zagraniczne (choćby nie wiadomo jak złodziejskie) są lepszym wyborem dla władz lokalnym w otwieraniu nowych przedsiębiorstw, które przecież rozliczają się już poza Polską i nie płacą podatków, polskich pracowników traktując jako tanich wyrobników.

Druga Prawda - Polacy są narodem zawsze niezadowolonym.
Zadowolenie z poziomu życia wynika z pracy. Zadowolenie z pracy wynika z proporcji związanych z włożonego w pracę lub projekt czasu i umiejętności a zapłaconymi za te czynności pieniędzy. Ciężko być Polakowi zadowolonym, kiedy daje mu się pracę, w której by móc zarobić na godziwe życie musi brać nadgodziny i robić po 16 h na dzień.  Ciężko być zadowolonym wyjeżdżając za chlebem kiedy pozostawia się w kraju rodzinę, znajomych, obyczaje, język i miłość do ojczyzny - nie tę wielką, do Ojczyzny ale tę lokalną - do własnego miasta, dzielnicy, osiedla, ulicy.
W naszym kraju nadal tworzy się miejsca pracy na zasadzie "ty udajesz że pracujesz a my udajemy że ci płacimy". 
Inna sprawa, że nadal w świadomości pracodawcy nie istnieje żaden margines na dobry humor wśród pracowników. DYSCYPLINA. POWAGA. Pracujesz, to bądź poważny, nie wygłupiaj się i nie wychylaj, nie chciej być lepszy od innych, którzy mają to głęboko w czterech literach i pracę traktują jako zło konieczne.
Przykład, który ostatnio krąży po internecie
Jak się jeździ autobusami komunikacji miejskiej - wiedzą wszyscy. Jak się jeździ autobusami w zakorkowanych dużych miastach - też większość ma jako takie pojęcie.
Otóż w Warszawie jednym z autobusów ZTM jeździ człowiek, którego w internecie nazwano 'Wesołym Kierowcą". P. Robert odkrył, że w autobusach jest mikrofon i wykorzystuje ten gadżet tak, jak uznał za stosowne : wita nowych pasażerów, wysiadających żegna i życzy miłego dnia, opowiada dowcipne historyjki kiedy przejazd zatłoczonymi arteriami miasta sprawia, że jazda dla pasażerów jest męcząca. Do pasażerów zwraca się per "VIP-y". Myślę, że większość z ludzi znająca niedogodności przemieszczania się autobusami dostrzega, że kierowca ten jest w większości odbierany bardzo pozytywnie, i wręcz niektórzy specjalnie czekają, by załapać się na jego kurs. Kierowca naprawdę robi znakomite PR dla swojego zakładu pracy.

 

I jak na to zachowanie kierowcy reaguje ZTM miasta Warszawa?
Cóż... demot poniżej wyjaśni chyba wszystko...


Dziwne, bo przecież w każdym sklepie WYMAGANE jest od sprzedawcy, by witał klienta, uśmiechał się do niego a odchodzącemu z towarami życzył miłego dnia i zaprosił ponownie. Panienka w biurze popijająca kawę, malująca paznokcie i pytlująca przez telefon z psiapiółką oburzona, że ktoś jej w tej "pracy" przeszkadza to pocztówka z czasów głębokiego PRLu. Żaden pracownik, nawet najbardziej zmęczony i w złym humorze nie potraktuje klienta jako niechcianego petenta, do którego można warknąć "Czego?". Najwidoczniej zarząd ZTM nie robi zakupów w mieście i nie odwiedza punktów usługowych, skoro inicjatywa kierowcy autobusu tak mocno ich zbulwersowała.

Trzecia Prawda - ta dzisiejsza młodzież, czyli  "Kiedy ja byłam/em w twoim wieku....".
Każde pokolenie ma własny czas.
Moje pokolenie wychowało się na trzepaku i na grze kapslami w piaskownicy. Magnetofon Kasprzak był szczytem marzeń a porządne dżinsy były do kupienia tylko w Pewexie. Czytało się książki kiedy padał deszcz, w domu był tylko jeden telewizor u rodziców w pokoju, w którym były 2 kanały tv. Internetu nie było. Misie pluszowe miały w środku trociny a Barbie była szczytem marzeń niejednej z dziewczyn. Zegarek i rower na Komunię było w standardzie.
Dzisiaj komputer jest niezbędnym wyposażeniem w pokoju każdego nastolatka, smarfony w kieszeniach uczniów liceum kosztują tyle co miesięczna wypłata na kierowniczym stanowisku, dzieci na komunię życzą sobie quada albo żywego kucyka w ogródku.
Pokolenie moich dzieci to banda rozpuszczonych kretynów, podchodzących roszczeniowo do życia, których rodzice spełniają wszystkie zachcianki. Rzesze wiecznych studentów na garnuszku u rodziców, nie mający szacunku do ich pracy i nie mający szacunku dla zarobionych pieniędzy, pracujący za psie pieniądze w pizzerniach i fast foodach by mieć dodatkowe pieniądze na studenckie balangi, piwo i ciuchy. Licealiści z najnowszymi telefonami na które nie zapracowali ani jednej godziny, ubrani w markowe ciuchy, bo innych nie założą. Dzieci z blokowisk, których rodzice najzwyczajniej zapierdalają na te wszystkie zachciewajki, bo sami nie mieli możliwości i tupetu by prosić rodziców o tak drogie zakupy. Słuchający typowej "umc umc" muzyki w każdym środku transportu, pijani i wulgarni. Panny z odrysowanymi od szklanek brwiami, w mini spódniczkach, które ledwo zakrywają gumkę od stringów. Plastikowa młodzież, która uważa, że świat zwojuje i nie trzeba mieć żadnego szacunku dla nikogo - zwłaszcza do rodziców.  Młodzież, która bez nawigacji gubi się na pierwszej lepszej wycieczce, bez telefonu nie potrafi żyć, rozkład jazdy pociągów i znalezienie odpowiedniego składu wagonu na peronie to już dla nich challenge w wersji azjatyckiej. Młodzież, która sama nie potrafi załatwić niczego w urzędach, nie potrafi rozmawiać ani z policjantami ani z urzędnikami, w mieście potrafi znaleźć tylko kolejne galerie handlowe ale nie wie gdzie znajduje się urząd miasta, szewc czy serwis napraw.
ALE - z tego się wyrasta. Serio. I co najważniejsze - dzisiejsza młodzież w trybie natychmiastowym musi opanować kilka lat przepaści między byciem rozpieszczanym przez rodziców a usamodzielnieniem się. Nie wszystkim wychodzi, oczywiście. Ale też nikt nie powiedział, że w nowych czasach i nowych warunkach przetrwają wszyscy.
Dzieci domagające się co chwilę nowszego komputera, nowego telefonu, nowych adidasów i markowych ciuchów po zderzeniu z rzeczywistością trawią gorzką prawdę, że na zakup markowych ciuchów ich nie stać, bo muszą kupić jedzenie, opłacić rachunki, wydać na najpotrzebniejsze rzeczy, na liście  których ani telefon ani komputer nie figurują. Zaczyna do nich docierać, że kupno skarpet po 25żł/parę jest idiotycznym wydatkiem i skarpety za 7 zł tak samo wygodnie się nosi.

Czwarta prawda  - Polacy to pesymiści żyjący fikcją.
Podobno cały świat uważa nas za pesymistów. Tak twierdzą ci, którzy wyjechali za granicę. Okazuje się, że tak naprawdę to tylko my sami tak siebie postrzegamy. Jesteśmy cenieni za naszą pracowitość i wszechstronność oraz obrotność i rzutkość w podejmowaniu decyzji i ujarzmiania problemów. Jesteśmy narodem, który potrafi sobie radzić w każdej sytuacji i nie poddajemy się tam, gdzie innym już opadły ręce. Owszem, wierzymy w bajki, jakimi nas karmią politycy, analitycy i różni spece od ocen jakości oraz widoków na lepsze życie. Karmimy się sami nadzieją, że gorzej być już nie może. Może. Ale o tym dowiadujemy się już po fakcie. Nie umiemy myśleć dwa kroki w przyszłość i zwykle pieczemy chleb już zjedzony - odpracowujemy kredyty wzięte we frankach, rozliczamy się z przeszłością zamiast patrzeć w przyszłość.
A na koniec taka rada dla wszystkich tych, którzy traktują Polaków jako naród nieudaczników. Spróbujcie zamieszkać pomiędzy Niemcami i Rosją, przetrwać 2 wieki bez wolnej ojczyzny i zachować swoją narodowość, kulturę, język.... Jeśli wam się uda - uznamy, że rzeczywiście nie jesteśmy tacy wyjątkowi.

Piąta prawda - lepiej się uczyć angielskiego niż polskiego.
Jeśli zaraz po zrobieniu matury lub studiów wybierasz się do Anglii pracować na zmywaku to nawet angielski nie jest ci potrzebny.
Język polski jest  jednym z najtrudniejszych języków na świecie, którym posługuje się ok 40mln ludzi na świecie. Język pełen dialektów. Wyjątkowa ilość trybów, przypadków, czasów. Język pełen zmiękczeń i jednocześnie szeleszczący.
I jeśli ktoś uważa, że angielski jest trudniejszym językiem to warto zapytać kogoś z krajów nieanglojęzykowych którego języka nauczy się prędzej.

I SPEAK POLISH. WHAT'S YOUR SUPERPOWER?